🌬️ Rosyjskie Czolgi Drugiej Wojny Swiatowej

Liczby ofiar II wojny światowej wyszczególnione w źródłach rosyjskich są następujące: W badaniu Kriwoszejewa wymieniono 8 668 400 ofiar: 5 226 800 zabitych w akcji, 1 102 800 zmarłych w szpitalach polowych w wyniku odniesionych ran, 555 500 zgonów poza walką, suma zmarłych jeńców i zaginionych to 4 559 000 [18] [19]. II wojna światowa była pierwszym konfliktem, w którym siły pancerne decydowały o przesuwaniu linii frontu. Zobacz najpotężniejsze czołgi II wojny światowej, które królowały na polach bitew. IS-2. Sherman Firefly. T-34. T-44. Panzerkampfwagen VI Tiger. Panzerkampfwagen VI B Königstiger. Lata produkcji: 1937 – 1944. Egzemplarze: 30 500. Me 109 to inna wspaniała maszyna – podstawowy samolot myśliwski Luftwaffe podczas II wojny światowej. Poza Focke Wulfem Fw 190, Messerschmitt był najgroźniejszym przeciwnikiem dla maszyn aliantów, brał także udział w niemalże wszystkich kampaniach lotniczych w Afryce i Europie. Inaczej jednak niż w przypadku Wielkiej Wojny, kiedy projektowano czołgi przełamania, w ostatnich latach drugiej wojny światowej superciężkie czołgi w przypadku broniących się rozpaczliwie Niemiec odwrócić miały niepomyślny dla nich rozwój wydarzeń i przechylić szalę zwycięstwa. Autor. Kenneth W. Estes. Wydawnictwo. Resort ocenił, że w wielu krajach dochodzi do prób rewidowania przyczyn i rezultatów drugiej wojny światowej. Celem tych działań - zdaniem MSZ - jest "obciążenie odpowiedzialnością za tę globalną katastrofę w równej mierze Niemcy hitlerowskie i Związek Radziecki, (i) rzucanie przy tym cienia na współczesną Rosję". Tę w trakcie I wojny światowej posiadał w zasadzie tylko jeden model czołgu – francuski Renault FT-17. Inne pojazdy, o których będzie tu mowa – francuski St. Chamond M16, brytyjskie Mark I/IV/V czy niemiecki A7V – posiadały uzbrojenie umieszczone w tak zwanych sponsonach lub po prostu osadzone w kadłubie. O świcie 1 września 1939 r. niemiecki pancernik Schleswig-Holstein oddał bez ostrzeżenia strzały w kierunku polskiej składnicy tranzytowej na Westerplatte. Stacjonująca tam załoga dowodzona przez mjr. Henryka Sucharskiego przez siedem dni broniła się przed atakami wroga. Bohaterska postawa obrońców Westerplatte pozostaje symbolem odwagi i patriotyzmu. Zmodernizowany IS-3 wreszcie zadebiutował na polu walki podczas powstania na Węgrzech w 1956 roku. Pułk czołgów ciężkich rzucono do walk w centrum Budapesztu, gdzie poniósł ciężkie straty. Nie wiadomo dokładnie, ile wozów zniszczyli i uszkodzili Węgrzy, ale w Związku Radzieckim zaczęto myśleć o kolejnej modernizacji. Zresztą polskie siły pancerne w dwudziestoleciu międzywojennym dysponowały dziesięcioma tankietkami Carden Loyd Mark VI, ale dla sił pancernych II Rzeczypospolitej znacznie bardziej istotne CZOŁGI II WOJNY ŚWIATOWEJ WYD 2022 ANDERSON THOMAS • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! Najważniejsze typy czołgów z lat drugiej wojny światowej historia ich powstania i udziału w walkach oraz ich parametry techniczne.W tej bogato ilustrowanej publikacji Thomas Anderson, znawca militariów z okresu drugiej wojny światowej, przedstawia wszystkie typy czołgów, które odegrały większą rolę podczas tego konfliktu, zarówno te w wojskach niemieckich i ich sojuszników Strony w kategorii „Radziecka broń artyleryjska II wojny światowej”. Poniżej wyświetlono 76 spośród wszystkich 76 stron tej kategorii. 1dvzGtv. Hobby-books International Books DeliveryQuick and Reliable Czołgi I wojny światowej ------------------ Autor: Siemion Fiedosiejew !!! Książka w języku rosyjskim !!!!!! Book in Russian !!! Streszczenie Książka przedstawia narodziny broni pancernej w okresie I wojny i jej coraz bardziej powszechnie wykorzystanie. Autor przedstawia róóżne pojazdy pancerne i ich wykorzystanie na froncie I wojny. Tekstu uzupełniają czarno-białe zdjęcia oraz rysunki. Do lektury wymagana znajomość języka rosyjskiego. !!! Książka w języku rosyjskim !!!!!! Book in Russian !!! Wydawnictwo / Publisher Eksmo / Jauza Rok wydania / Year 2010 Liczba stron / Pages 638 Format / Size in cm 13 x 20 cm Okładka / Cover Sztywna / Hard Stan zachowania / Condition 99-100 % Nakład / Copies issued Zasady sprzedaży I sell worldwide - Przesyłka priorytetowa + 9 zł. - Pobranie + 16 zł - International buyers, ask about correct postal cost ! Wysyłka Uwaga: Przy zakupie dwu i więcej książek opłata pocztowa jednokrotnie !!! Kontakt e-mail: Hobby-books@ Najważniejsze typy czołgów z lat drugiej wojny światowej – historia ich powstania i udziału w walkach oraz ich parametry techniczne. W książce tej przedstawiono wszystkie typy czołgów, które odegrały większą rolę w zmaganiach podczas drugiej wojny światowej, zarówno te w wojskach niemieckich i ich sojuszników, armiach Włoch i Japonii, jak i czołgi w siłach pancernych państw alianckich – ZSRS, USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Autor, Thomas Anderson, dokładnie opisał poszczególne typy, a także podał szczegółowe zestawienia ich danych taktyczno-technicznych. Przeglądu tego dopełniają liczne niepublikowane dotąd zdjęcia i fragmenty relacji świadków epoki wojennej. 5. M4 Sherman Piątkę najlepszych czołgów zamyka amerykański czołg średni M4 Sherman. Pojazd ten był najliczniej produkowanym alianckim czołgiem (biorąc pod uwagę aliantów zachodnich). Powstało około 50 000 egzemplarzy tych czołgów. Sherman powstał w 1942 roku jako efekt analiz przeprowadzonych przez amerykańskich konstruktorów badających przebieg walk w Europie. Uznali oni, że głównym zadaniem nowego czołgu będzie wspieranie piechoty i walka z lżejszymi pojazdami wroga. Walkę z czołgami miały prowadzić niszczyciele czołgów uzbrojone w lepsze armaty, ale chronione cieńszym pancerzem (takie jak np. M18 Hellcat). Amerykańskie Shermany w Afryce w 1942 roku M4 Sherman występował w kilkunastu wersjach różniących się uzbrojeniem, pancerzem i napędem. Podstawowa wersja czołgu wyposażona była w armatę kalibru 75 mm o stosunkowo krótkiej lufie i silnik benzynowy Po raz pierwszy czołgi wykorzystano w Afryce w grudniu 1942 roku, gdzie szybko udowodniły swoje możliwości. Niestety piętą achillesową Shermana był pancerz grubości jedynie 76 mm w najgrubszym miejscu i ustawiony pod nieco za małym kątem. Chociaż zapewniał on ochronę przed pociskami kalibru 50 mm oraz na większych odległościach również 75 mm, w walce z cięższymi czołgami i artylerią przeciwpancerną III Rzeszy był stanowczo za słaby. Shermany uzbrojone w armaty 75 mm i 76 mm (wóz w środku). Od 1944 roku amerykanie mieszali oba typy czołgów w oddziałach pancernych W 1944 roku Shermany wyposażono w nowe armaty kalibru 76 mm (czołgi uzbrojone w te armaty za nazwą wersji miały dopisek (76), dodatkowo jeśli czołg posiadał „mokre pojemniki na amunicję” dopisywano W – np. M4A3(76)W). Był to efekt analiz przeprowadzonych w toku walk we Włoszech. Tym samym Shermany zyskały podobne możliwości zwalczania wrogich czołgów jak ówczesne amerykańskie niszczyciele czołgów. Równolegle w linii występowało kilka wersji tych czołgów z różnymi armatami. Najmocniejszą był brytyjski M4A4 Sherman Firefly, uzbrojony w 17-funtową armatę przeciwpancerną kalibru 76,2 mm. Największą zaletą Shermanów był ich potencjał modernizacyjny pozwalający na ciągłe udoskonalanie czołgów oraz wysoka mobilność i łatwość w produkcji. W trakcie wojny wprowadzono do eksploatacji również tzw. „mokre pojemniki na amunicje”. Dzięki nim, mimo trafienia i ewentualnego pożaru we wnętrzu czołgu, amunicja nie powinna wybuchnąć. Największą wadą M4 był natomiast słaby pancerz i za słabe uzbrojenie w stosunku do innych czołgów. Słaby pancerz Shermana sprawiał, że załogi sięgały po różne metody jego wzmocnienia. Standardem były więc dodatkowe gąsienice i worki z piaskiem Sherman uzbrojony w armatę kalibru 75 mm nie był w stanie zniszczyć Tygrysa od przodu, a od boku lub tyłu mógł tego dokonać z odległości mniej niż 500 metrów. Lepiej wypadała armata kalibru 76 mm, która pozwalała na zniszczenie Tygrysa od przodu z odległości poniżej 500 metrów w zależności od zastosowanej amunicji. W przypadku brytyjskiej armaty 17 pdr przedni pancerz Tygrysa można było przebić z odległości nawet 1500 metrów przy wykorzystaniu amunicji podkalibrowej. Sherman zarówno z armatą 75 mm jak i 76 mm bez problemów mógł za to nawiązać walkę z najpopularniejszymi niemieckimi czołgami II wojny światowej, czyli PzKpfw IV nawet na dystansie powyżej 1500 metrów. Sherman z armatą 75 mm W wielu ocenach Shermana można spotkać się z opinią, że po trafieniu często się zapalały. Głównym powodem miały być silniki benzynowe. Opinia ta jednak nie ma potwierdzenia w faktach, ponieważ większość czołgów wykorzystywanych w trakcie II wojny światowej miała silniki benzynowe. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na całkiem sporą ilość odzyskanych Shermanów, które mimo uszkodzeń przywrócono do eksploatacji. Nie oznacza to, że Shermany nie stawały w płomieniach. Dochodziło do pożarów, ale ich ilość była bardzo podobna jak w przypadku innych czołgów i znacznie niższa niż w przypadku pojazdów radzieckich z silnikami diesla (które według wielu „specjalistów” zapewniały odporność na ogień…). Sherman Firefly – najlepiej uzbrojony wariant Shermana w trakcie II wojny światowej Po wojnie Shermany szybko wycofano z eksploatacji w USA, ale w innych krajach wykorzystywano je jeszcze przez długie lata. W Izraelu i Egipcie powstały ich specjalne wersje uzbrojone w francuskie armaty 75 mm będące rozwinięciem pamiętających II wojnę światową niemieckich armat KwK 42 L/70 oraz 105 mm będące skróconą wersją armat wykorzystywanych przez czołgi AMX-30. Gdybym miał spisać wszystkie swoje zainteresowania to nie starczyłoby mi życia. Głównie interesuję się historią, militariami i techniką a także fotografią, ale lista ta mogłaby być znacznie dłuższa. Skończyłem studia na kierunkach stosunki międzynarodowe oraz dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM. Pod koniec ubiegłego roku wydawnictwo Almapress już po raz dziewiąty wydało leksykon „Czołgi II wojny światowej” Andrzeja Zasiecznego. Książka cieszy się dużą popularnością wśród Czytelników i trudno się temu dziwić. Zawiera bowiem encyklopedyczny opis pięćdziesięciu sześciu typów najważniejszych czołgów i tankietek przedstawionych w kolejności alfabetycznej państw, w których powstały. Mamy więc do czynienia z czołgami z Australii, Czechosłowacji, Francji, Japonii, Kanady, Polski, Trzeciej Rzeszy, Stanów Zjednoczonych, Węgier, Wielkiej Brytanii, Włoch i Związku Radzieckiego. Rutynowy sposób opisu polega na przedstawieniu w pierwszej kolejności zwięzłej historii rozwoju pojazdów i szczegółowej charakterystyki technicznej, z uwzględnieniem wszystkich wersji i odmian. Podsumowaniem jest krótki opis zastosowania bojowego oraz liczba wyprodukowanych egzemplarzy i użytkowników zagranicznych z dość obszernym wspomnieniem o służbie niektórych typów w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, a także w Wojsku Polskim po drugiej wojnie światowej. Leksykon jest bogato ilustrowany: każdy z opisywanych typów czołgów wzbogacony jest o barwną sylwetkę boczną, rysunek w czterech rzutach i zdjęcia pochodzące z frontów, na których czołgi te walczyły. Książkę wydano w grubej oprawie na solidnym papierze, a opisy czołgów – zgodnie z mottem „maksimum treści, minimum słów” – tworzą z tego małą encyklopedię z dziedziny broni pancernego tamtego okresu. Największą ilość miejsca poświęcono jednak konstrukcjom, które dla biegu wojny okazały się najbardziej znaczące. W szczególności dotyczy to konstrukcji czterech głównych aktorów drugiej wojny światowej i Polski (znalazło się miejsce dla tankietek TK i TKS oraz czołgu lekkiego 7TP). Szersze opisy znajdujemy w przypadku brytyjskich czołgów piechoty Churchill i Matilda oraz czołgów szybkich Crusader i Cromwell. Nie inaczej jest w przypadku amerykańskiego czołgu lekkiego M3/M5 General Stuart oraz średniego M4 General Sherman. Nie mogło zabraknąć czołgów niemieckich i sowieckich, które odegrały największą rolę w działaniach pancernych drugiej wojny światowej. Najwięcej miejsca poświęcono z jednej strony czołgom ciężkim PzKpfw V Panther i PzKpfw VI Tiger, a z drugiej – czołgom szybkim BT-2, BT-5 i BT-7, czołgom średnim T-34/76 i T-34/85 oraz czołgom ciężkim KW-1, KW-2 czy KW-85. Mimo iż jest to dziewiąte wydanie książki, nie ustrzeżono się błędów. Już na trzeciej stronie widnieje informacja, że jest to wydanie VII, zaś na okładce – IX. To przeoczenie wynika prawdopodobnie z pośpiechu przy posyłaniu książki do drukarni. Zastosowany język jest w dużej mierze prosty i nie sprawia problemów w odbiorze, choć na stronie 68 odnalazłem coś takiego: „Podwozie składało się z każdego boku pojazdu z czterech małych odlewanych…”. Kłopotliwa jest też interpunkcja, która wiele razy nakazuje wręcz Czytelnikowi powrót do początku zdania i uważne ponowne jego przestudiowanie. Do tego dochodzi duża liczba literówek, które – jak by się można spodziewać – w ramach dziewiątego przeglądania tekstu powinny zostać wyeliminowane. Na karb literówek można zrzucić informację, że lądowanie aliantów w Normandii odbyło się „6 IV 1944”. Uwagę zwraca również stosowanie podpisów pod zdjęciami z wykorzystaniem zdań, które znalazły się wcześniej w tekście zasadniczym. Można wnioskować, że zabrakło pomysłu na inne ciekawe informacje. Znajdujemy również informację, jakoby wojna fińsko-radziecka trwała w latach 1939–1942 ( choć na stronie 164 są wskazane prawidłowe dzienne daty skrajne. W drugim akapicie na s. 146 mamy również powtórzone wyrażenie „Frontu Białoruskiego” – prawdopodobnie jeden z nich miał być Frontem Ukraińskim. Największego dysonansu poznawczego doznałem jednak na s. 171, na której dowiedziałem się, że Niemcy zajęli Stalingrad we wrześniu 1942 roku. Nie, tak nie było, co prawda kontrolowali w listopadzie aż 90% jego powierzchni, ale Sowietom Stalingrad udało się obronić. Mimo tych nieznacznych wad, które raczej wiążą się z historią powszechną, a nie historią uzbrojenia, książkę należy polecić wszystkim zainteresowanym tematyką broni pancernej w czasie drugiej wojny światowej. Nie jest to pozycja wyczerpująca temat, ale wcale nie miała taką być. Z pewnością stanowić będzie punkt wyjścia do dalszej lektury na temat broni pancernej z tamtego okresu. Zawiedzeni nie powinni być zarówno znawcy uzbrojenia, jak i osoby, które zaczynają przygodę z tym tematem. Sprzęt wojskowy w większości armii świata wyglądał mniej więcej podobnie. Jak to z każdą regułą bywa, od tej również zdarzały się wyjątki. Pojazdy eksperymentalne, zbaczające z utartych ścieżek i rzucające wyzwanie wieloletniej praktyce, a czasem i zdrowemu rozsądkowi powstawały w niemal każdym z walczących państw. Co ciekawego wymyślili konstruktorzy w ZSRR?Aerosanie NKŁ-26Najlepsi radzieccy dowódcy, gen. Mróz i gen. Błoto, mieli lojalnego współpracownika - gen. Śnieg przy odrobinie starań był w stanie sparaliżować komunikację od Zatoki Fińskiej po Morze Czarne. Mimo to pewien wynalazek pozwalał na sprawne poruszanie się nawet wtedy, gdy każdy inny pojazd nie nadawał się do przemieszczania się po śniegu znacznie lepsze od gąsienic czy kół są płozy. Mają jednak pewną wadę: same z siebie nie są w stanie rozpędzić pojazdu. Rozwiązanie to obchodzi się na wiele sposobów, wystarczy choćby wspomnieć skutery śnieżne. Jednak jeszcze na początku XX wieku rosyjski (polskiego pochodzenia!) konstruktor samolotów i śmigłowców, Igor Sikorski, zaproponował nietypowe rozwiązanie: sanie napędzane Sikorskiego, który w międzyczasie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, została przez Rosjan twórczo rozwinięta. Przykładem pomysłowości konstruktorów mogą być aerosanie NKŁ-26. Było to blaszane pudło na płozach napędzane przez umieszczony z tyłu silnik NKŁ-26 (Fot. istotne, aerosanie poza świetną manewrowością w trudnych warunkach zapewniały dwuosobowej załodze częściową ochronę. Centymetrowy pancerz z przodu kadłuba był w stanie powstrzymać większość pocisków z broni strzeleckiej. Sanie tego typu były wykorzystywane głównie do zadań rozpoznawczych i czołgi świata - BT-7Pojazdy gąsienicowe nieźle radzą sobie w trudnym terenie, jednak ceną za tę możliwość jest stosunkowo niska prędkość maksymalna, z jaką czołg może poruszać się np. po dobrej drodze. W większości przypadków w czasie drugiej wojny światowej prędkość maksymalna czołgów sięgała w sprzyjających okolicznościach 30-40 km/ (Fot. postanowili jednak skonstruować czołg zdolny do rozwinięcia prędkości dwukrotnie większej, osiągając to w bardzo nietypowy sposób. Jeszcze na początku lat 30. od konstruktora, Waltera Christiego, kupili w Stanach Zjednoczonych dwa pojazdy, nazwane dla niepoznaki ciągnikami przetransportowaniu ciągników do ZSRR nadano im nazwę BT – Bystrochodnyj Tank (czołg szybkobieżny) i dzięki zdobyciu technologii tzw. zawieszenia Christiego (starali się o nią Polacy) rozpoczęli budowę serii nietypowych czołgów. Ich cechami wspólnymi były: stosunkowo cienki pancerz, silne uzbrojenie i pewna niezwykła zdjęcie rozpędzonego BT-7 (Fot. BT, w tym najliczniej produkowane BT-7, w trudnym terenie korzystały z gąsienic, jednak gdy go w końcu pokonały, mogły je zrzucić. Zamieniały się wówczas w samochody pancerne i z nieosiągalną dla zwykłych czołgów prędkością mogły kontynuować jazdę na kołach, rozpędzając się do 80-90 km/h. Do 1941 roku zbudowano około 8 tys. takich maszyn. Na poniższym filmie można zobaczyć efektowną prezentację tego czołgu (najciekawsze ujęcia od około 4:00).Soviet Tank BT-7 (Red Army)Latający czołg A-40 KTGeneza jednego z najbardziej osobliwych pomysłów w dziejach broni pancernej sięga początku lat 30. Związek Radziecki miał wówczas nie tylko rozbudowane siły powietrznodesantowe, ale też wyprzedzającą armie innych państw koncepcję ich użycia. Problemem zmniejszającym użyteczność spadochroniarzy było to, że zrzucani na spadochronach żołnierze mogą łatwo znaleźć się w tarapatach, jeśli nie dostaną wsparcia ciężkiego KT (Fot. kraje usiłowały w późniejszych latach rozwiązać ten problem za pomocą szybowców, jednak w Związku Radzieckim, gdzie prace nad dostarczaniem drogą powietrzną ciężkiego sprzętu były najbardziej zaawansowane, postanowiono sięgnąć po radykalną metodę. Rozwiązaniem miał być latający czołg, desantowany razem z siedzącą w środku załogą i dzięki odrzucanym skrzydłom gotowy do akcji natychmiast po dotknięciu powiedzieć, trudniej zrobić – nie wszyscy żołnierze pochodzili z Czelabińska, więc zwykłe zrzucenie czołgu z samolotu nie wchodziło w grę. Do lekkiego czołgu T-60 doczepiono skrzydła i usterzenie, nazywając tę przedziwną konstrukcję A-40 KT, a radziecki konstruktor lotniczy, Oleg Konstantinowicz Antonow krzyknął do niej :„Lataj!”. Odciążona ze wszystkiego, co zbędne maszyna z jednym śmiałkiem wewnątrz wyruszyła w swój pierwszy lot, holowana jak zachowane zdjęcie A-40 KT (Fot. Wikimedia Commons)Choć czołg uniósł się w powietrze, to jego duża waga i aerodynamika latającej cegły nie pozwoliły na osiągnięcie potrzebnej do bezpiecznego lotu prędkości. Mimo przedwczesnego wypięcia holu czołgiście udało się bezpiecznie wylądować, jednak nie byłoby to możliwe, gdyby czołg był gotowy do walki, a zatem w pełni wyposażony i znacznie cięższy. Ponieważ A-40 KT nie rokował, a Rosjanie usiłujący powstrzymać niemiecką ofensywę mieli wówczas zupełnie inne priorytety, projekt SPB - konfiguracja użyta bojowo (Fot. Wikimedia Commons)Rosjanie postanowili podejść do problemu inaczej i jako bazę dla mniejszych samolotów wykorzystać wielki bombowiec Tupolew TB-3 (prowadzono również próby z mniejszym TB-1). Przetestowano kilka konfiguracji – w jednej z nich (Zveno Aviamatka) TB-3 miał zabierać na pokład, a właściwie na skrzydła, pięć mniejszych maszyn (jedna z nich miała doczepiać się pod kadłubem już po starcie zestawu).Jako najbardziej perspektywiczny wybrano jednak nieco skromniejszy zestaw o nazwie SPB w postaci dwóch myśliwców I-16, doczepionych pod skrzydłami samolotu bazy. Koncepcja użycia takiego zespołu zakładała, że ciężki i dysponujący dużym zasięgiem samolot dostarczy mniejsze i uzbrojone w bomby maszyny w pobliże celu. Tam odczepią się one od TB-3 i zrobią to, co było niewykonalne dla dużego bombowca – dokonają precyzyjnego bombardowania, rekompensując niewielką liczbę zabieranych bomb dużą transportujący pięć mniejszych samolotów (Fot. ciekawe, te niezwykłe maszyny zostały użyte bojowo. W lecie 1941 roku kilka zestawów Zveno SPB dokonało udanych ataków na cele we współpracującej z Niemcami wiek praktyki pozwolił wypracować konstruktorom czołgów pewien kanon: poza wyjątkami pancerne pudło na gąsienicach zwieńczone jest obrotową wieżą, w której umieszczono uzbrojenie. Zanim jednak ten kanon wypracowano, przez pewien czas konstruktorzy czołgów wychodzili z założenia, że od jednej wieży lepsze są dwie, a od dwóch trzy. Albo tyle, ile tylko się na kadłubie (Fot. rezultacie w latach 20. powstały projekty i prototypy wielowieżowych czołgów, jednak zazwyczaj zapał konstruktorów szybko przegrywał ze zdrowym rozsądkiem decydentów i na prototypach się kończyło. W Związku Radzieckim było drugą wojną światową powstało tam kilka projektów czołgów wielowieżowych, z których do produkcji seryjnej na początku lat 30. wdrożono dwa: T-28 i znacznie ciekawszy, bo obłożony wieżami z każdej strony T-35. Projektanci byli wyjątkowo hojni – wyposażyli to pancerne monstrum w pięć wież, trzy działa i sześć karabinów (Fot. wyglądała jak wieża oblężnicza orków i okazała się spektakularną katastrofą. Nie dość, że biedny dowódca nie był w stanie ogarnąć, w co aktualnie próbują trafić jego liczni podwładni, to T-35 mimo 55 ton wagi był wyjątkowo marnie opancerzony i mało ruchliwy. Na szczęście dla radzieckich czołgistów większość tych czołgów nie wzięła udziału w walce i z powodu licznych awarii (głównie układu napędowego) została porzucona przez załogi przed oddaniem pierwszego BehemothSkoro już jesteśmy przy radzieckich czołgach, warto obalić pewien popularny w Sieci mit. Dawno, dawno temu ktoś postanowił pobawić się w trolla (choć zapewne trolling określano wówczas innym słowem) i przerobił zdjęcie defilujących czołgów T-28. Dorzucił do niego kilka detali w taki sposób, że jadące jeden za drugim czołgi wydawały się jednym i oryginalne zdjęcie (Fot. z tego mityczny KW-VI Behemoth (ach, cóż za adekwatna nazwa!), który - jak pokazuje wykonany przez utalentowanego modelarza model - miał być czymś w rodzaju czołgowej stonogi z umieszczonymi na kadłubie wieżami z połowy typów radzieckich czołgów. Pomysłodawcy tej mistyfikacji nie brakowało fantazji i dla lepszego efektu dorzucił nawet słynną Katiuszę, zamontowaną, wzorem stosowanej na amerykańskich Shermanach wyrzutni Calliope, na jednej z wież gruncie rzeczy równie dobrze mógłby dodać do czołgu lotnisko polowe, bimbrownię i połowę ekspozycji petersburskiego (a w tamtej epoce leningradzkiego) muzeum Ermitaż – projekt byłby tak samo realny, a przy tym znacznie bardziej nie brakowało fantazji (Fot. każda mistyfikacja ta również zaczęła żyć własnym życiem i na niektórych forach można nawet spotkać się z informacją, że wybudowano kilka sztuk tego paskudztwa, a jedna przełamała się podczas jazdy. Co gorsza, sadząc po krążących po Sieci obrazkach, wzmianki o tym czołgu mogły pojawić się nawet w drukowanych wydawnictwach. No cóż, jedynym ziarnem prawdy w tej bajce jest fakt, że Rosjanie produkowali wielowieżowe, duże czołgi. Ale nie takie! Podsumowując: KW-VI Behemoth nigdy nie istniał.

rosyjskie czolgi drugiej wojny swiatowej